26 lip 2008

Tęsknota za Małgorzatą (Mt 13,44-52)

Czytam przypowieść o perle i przypomina mi się powieść Michaiła Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”. Przyczyną tego skojarzenia (a może rozkojarzenia) jest greckie słowo «margarites» użyte w Nowym Testamencie na określenie perły… Imię Małgorzata znaczy perła. Nie wiem, czy podobnie myślał Bułhakow pisząc satyrę na stalinowski system… Małgorzata z jego powieści żyła w dostatku, miała troskliwego męża, a ciągle tęskniła za inną miłością…. Nie zadowalało jej dotychczasowe życie. Dopiero gdy na jednej z moskiewskich uliczek spotkała Mistrza wszystko się zmieniło: „…wyszła tego dnia z bukietem żółtych kwiatów właśnie po to, bym ją wreszcie odnalazł, i gdyby tak się nie stało, otrułaby się, bo jej życie było pozbawione sensu”. Mistrz zakochuje się w Małgorzacie od pierwszego wejrzenia, bo widzi w jej oczach „nieopisaną samotność”… Powieść kończy się dramatycznie. Mistrz na 2 lata ląduje w szpitalu psychiatrycznym, Małgorzata z miłości do Mistrza rezygnuje z małżeństwa i zostaje czarownicą na szatańskim balu… nawet gdy później przeniesieni są w nowy wymiar i na zawsze pozostają razem… ich dramat polega na tym, że w imię miłości idą na współpracę z diabłem… Może w ten sposób Bułhakow chciał usprawiedliwić swoje odejście od żony w 1924 roku i związek z Jewgieniewną Biełozierską?

Wniosek sam się nasuwa… W imię miłości można stracić wszystko z wyjątkiem zbawienia… Jeżeli Twoje serce mówi inaczej niż Ewangelia, nie słuchaj go! Nawet wielki i mądry Salomon pod koniec życia zgłupiał na tym punkcie. Bardziej pragnął serca kobiet niż Boga… „Kiedy Salomon zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i wskutek tego serce jego nie pozostało tak szczere wobec Pana, Boga jego, jak serce jego ojca, Dawida” (1Krl 11,4)

Nie wystarczy zdobyć mądrość Salomona, trzeba szukać mądrości Jezusa objawionej na krzyżu: „my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (1Kor 1,23-34).

Najpiękniejszą perłą, ukrytą na dnie twego serca jest Chrystus… Bóg złożył ja w tobie i we mnie w sakramencie chrztu. Nie wolno jej rzucać przed świnie (Mt 7,6), ponieważ przez grzech perła traci piękno i przyozdabia bestię – diabła (por. Ap 17,4)… Tymczasem perła ma przyozdabiać bramę nowego Jeruzalem (Ap 21,21)… zapraszać do wejścia na ucztę Baranka: „Król pragnie twojej piękności: on jest twym panem; oddaj mu pokłon!” (Ps 45,12)

Przypowieść o perle to tęsknota Boga za sercem Małgorzaty i każdego człowieka. Bóg zrobi wszystko, aby zamieszkać w ludzkim sercu. Tylko czy człowiek zrobi wszystko, aby zamieszkać w sercu Boga? Tutaj nie wystarczy miłość „Mistrza” do „Małgorzaty”, choćby była miłością od pierwszego wejrzenia, zdolną do ofiary i poświęcenia… Potrzebna jest miłość Jezusa, która przez śmierć prowadzi do zmartwychwstania i objawia oblicze Boga Ojca oraz moc Ducha. Chciałbym tak kochać, aby ze swego skarbca wydobywać najpiękniejszą perłę – Chrystusa… ta Perła jest głęboko ukryta w Słowie Bożym, w Eucharystii i w każdym człowieku… Trzeba wiele wysiłku, by ją odnaleźć… Dobrze, że Bóg stał się człowiekiem i pierwszy przeszedł tę drogę… pokazał jak i gdzie szukać drogocennej Perły… Kto szuka na pewno ja znajdzie… A może ta Perła pierwsza odnajdzie zagubionego poszukiwacza?

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Gdyby Małgorzata nie spotkała Mistrza "otrułaby się, bo jej życie było pozbawione sensu", a ponieważ go spotkała, została "czarownicą na szatańskim balu…" Tak właściwie jaka to różnica...

Anonimowy pisze...

Różnica taka: ma znaczenie jaka śmiercią umrzesz.. samobójczą? To najgorsza śmierć. A tak zostaje tą czarownicą i moga byc razem.. mimo grzechu. To moje zdanie, ale teraz czekaj na opinie ks. Mateusza.

Mateusz pisze...

Problem "Malgorzaty" polagl na tym ze bardziej kierowala sie "sercem" niz Slowem Boga... Mozna w zyciu zbladzic... Mozna popelnic wiele grzechow... To jeszcze nie jest najwiekszy dramat... Dramat jest wtedy kiedy czlowiek diabla pomyli z Bogiem, albo drugiego czlowieka uczyni swoim bozkiem... Zgadzm sie, ze alternatywa pomiedzy samobojstwem a zaprzedaniem "diablu duszy" rodzi tzw. sytuacje bez wyjscia... ale w takich momentach mozna najbardziej doswiadczyc zbawczej interwencji Boga. Trzeba tylko szukac Boga i uwierzyc Jego Slowu, uznajac, ze On jest najlepszym ekspertem od "spraw sercowych"...Szkoda, ze "Malgorzata" nie odkryla mocy paschalnej Chrystusa... Przekonalaby sie, ze najlepszy scenariusz jej zycia to maz, ktory ja kochal... ale ona chciala byc szu-kana przez innego... i zostala o-szukana. Konkluzja prosta: cel nie zawsze uswieca srodki... Nawet szczera milosc do czlowieka moze byc toksyczna gdy przestaje byc ewangeliczna

Anonimowy pisze...

Ja chyba w szczególnie często głupieję i zaczynam szukać już tylko miłości ludzkiej-Malgorzaty, w niej szukać szczęścia, zbawinia-co za ułuda i droga do nikąd, która zawsze kończy się rozczarowaniem. Daj mi Panie zatęsknić za Tobą, za Perłą dla której warto sprzedać wszystko i wszystko co nie Twoje uznać za śmieci, daj mi pokochać najpierw Ciebie.