2 sie 2008

Tajemnica plonu tysiąckrotnego (Mt 14,13-21)

Ziarno posiane na żyznej glebie rodzi plon stokrotny (Łk 8,8)… ale to jeszcze za mało… Bóg oczekuje na plon tysiąckrotny. Chleb zrodzony z ludzkiej pracy, ofiarowany Jezusowi, pobłogosławiony przez Jego dłonie, połamany i rozdany wydaje plon tysiąckrotny. Potrzebni są tylko ludzie, którzy zainwestują wszystko co mają (swoje pięć chlebów i 2 ryby), aby pomóc Jezusowi rozdawać miłość i zbawiać świat…
Odkąd czytam Ewangelię zawsze zachwyca mnie w postawie Chrystusa jego całkowite posłuszeństwo Ojcu i „nieposłuszeństwo” wobec łatwych rozwiązań proponowanych przez ludzi (zob. Mt 16,23; Mk 15,30; J 18,11)… Tę logikę chrystusową pięknie widać na przykładzie sceny rozmnożenia chlebów.
Apostołowie są zmęczeni po całym dniu towarzyszenia Jezusowi. Niektórzy opłakują swojego pierwszego mistrza Jana Chrzciciela, inni mają już dosyć cisnących się ludzi, wysłuchiwania ich problemów i narzekań, przyglądania się ich chorobom… Wszyscy są utrudzeni, głodni i chcą odpocząć. Myślą o dobrej kolacji ze swoim Przyjacielem, przy zachodzącym słońcu, daleko od hałaśliwego miasta. Pięć chlebów i dwie ryby powinny im wystarczyć. Trzeba tylko pozbyć się zgromadzonych ludzi. Podejmują jednogłośną decyzję: „Panie, odpraw te tłumy. Nadchodzi noc, dookoła pustynia. Niech idą do wsi i kupią sobie coś do jedzenia”. – „tak długo jestem z wami, a dalej nic nie rozumiecie? Jeżeli ludzie są ze mną, nie potrzebują nic kupować. Wy dajcie im jeść”…
Cudowne rozmnożenie chleba to nie tylko zapowiedź Eucharystii. To prawdziwa agapa, uczta miłości. Jezus pragnie nakarmić każdego człowieka. Apostołowie bardzo dobrze zapamiętali tę lekcję. W pierwotnym Kościele Eucharystia kończyła się wspólną agapą. Nikt nie wracał do domu głodny i smutny…
Jeżeli jako uczeń Jezusa uważasz, że zrobiłeś wszystko, co w «twojej mocy»; zrobiłeś tylko połowę… Jezus zaprasza ciebie i mnie, abyśmy czynili również to, co jest w «naszej niemocy», a co jest w mocy Boga. Wierzysz, że jeden chleb – Ciało Jezusa – którym karmisz się w Eucharystii może nakarmić tysiąc osób? Może po skończonej liturgii zamiast zamknąć się w swoim domu warto zacząć celebrować agapę, dzielić się Jezusem z innymi?

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Wierzysz, że jeden chleb – Ciało Jezusa – którym karmisz się w Eucharystii może nakarmić tysiąc osób?" Nie, nie wierzę. I wiem, że brzmi to głupio, ale większośc ludzi nie wierzy, bo najzwyczajniej w swiecie tego nie rozumie. Można zapytać: dlaczego? Dlatego, że nie ma czasu (najprostsza odpowiedz), ale prawda jest inna, gdy sie to zrozumie przydałoby sie to zacząc jakoś stosować w swoim życiu, wdrążać w codziennośc w każdy szary dzień. A to wymaga trudu i poświęcenia.. więc w tym natłoku spraw, nie ma sensu szukać kolejnego zmartwienia, bo dla mnie stałoby się to tylko zmartwieniem.. niestety. Taka moja niedoskonałośc, wada?

P.S Pięknie ksiadz piszę, wprost nie mogę sie "oczytać".

Mateusz pisze...

Punktem odniesienia nie jest dla mnie jak wierzy "większość ludzi"... Jezus jest pierwszym, który wierzy w plon tysiąckrotny mojego i Twojego serca. Wielokrotnie tego doświadczam, że On nie kłamie... Dlatego wierzę, próbuję tak żyć i o tym piszę... Bardzo lubię tracić czas dla Boga. Kiedyś złapałem się na tym, że podczas jednej medytacji nad Słowem Bożym nerwowo patrzyłem na zegarek... Szybko przyszło olśnienie: "Człowieku, jak teraz nie masz dla mnie kilkunastu minut na medytację, jak wytrzymasz ze Mną całą wieczność"... Zgadzam się, że szukanie śladów Boga powinno być największym "zmartwieniem"... Jeżeli widzisz, że Twoja wiara jest "martwa" to jesteś na dobrej drodze do zmartwychwstania... tylko powiedz o tym Jezusowi

Anonimowy pisze...

"Jeżeli widzisz, że Twoja wiara jest "martwa" to jesteś na dobrej drodze do zmartwychwstania..." Nie, napewno nie. To raczej dobra droga do oddalenia się od Boga, a nie do zbliżenia. Jestem zbyt daleko Boga, żeby znów znaleźć drogę i powrócić. Przykre.

Mateusz pisze...

Wiara człowieka jest pierwszym krokiem do spotkania z Bogiem. Ważne jest aby była żywa i dynamiczna... ale dużo ważniejsza jest wiara Boga w człowieka... ona nigdy się nie kończy... Nawet gdy czujesz się daleko od Boga, nie znaczy to wcale, że On jest daleko...może jest bliżej niż Ci się wydaje... może widzi w Tobie idealne podobieństwo do Jezusa opuszczonego na krzyżu, który woła "Boże mój, czemuś mnie opuścił"?... Trzeba tylko szerzej otworzyć oczy i uszy, popatrzeć na miłość Jezusa objawioną w krzyżu, usłyszeć Jego głos i dać się Jemu odnaleźć... W przeciwnym razie możesz dalej patrzeć w lusterko, nakładać nowe makijaże i zastanawiać się do kogo się upodabniać, jak iść przez życie, komu zaufać...

Anonimowy pisze...

"ale dużo ważniejsza jest wiara Boga w człowieka... ona nigdy się nie kończy..." mam nadzieję, że nie. A jak mam nadzieję to znaczy, że coś zaczyna się dziać.

Szymon pisze...

-> Anonimowy: Wątpliwości są nieodzownym elementem wiary. Gdyby ich nie było wiara stałaby się wiedzą, a tu nie o pewność chodzi, tylko o zawierzenie...

-> Mateusz: Ciekawe rozmowy toczą się tutaj i bardzo się z nich cieszę! Jak dobrze, że pewien przyjaciel podsunął Ci pomysł prowadzenie tego bloga ;)))
Pozdrawiam z Polski!!!

Mateusz pisze...

Dokładnie o to chodzi... "A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany" (Rz 5,5)..."Jest nią Chrystus pośród was - nadzieja chwały" (Kol 1,27)..."Wyście przez Niego uwierzyli w Boga, który wzbudził Go z martwych i udzielił Mu chwały, tak że wiara wasza i nadzieja są skierowane ku Bogu" (1P 1,21)..."Sam zaś Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam nie kończącego się pocieszenia i dobrej nadziei niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi we wszelkim czynie i dobrej mowie!" (2Tes 2,16-17)

Anonimowy pisze...

Tak jest Szymonie, Przyjaciele to fajna sprawa! Tylko teraz tak bardzo o nich trudno.. Prawdziwych Przyjaciół! :)

Anonimowy pisze...

Mateuszu, zrób jeszcze kiedyś wyjątek i wejdź na gg. Proszę.