31 sty 2009

Mówić o Bogu czy pozwolić Bogu przemówić z mocą? (Mk 1,21-28)

Czasami spotykam ludzi, którzy już dawno stracili wiarę w «moc» swoich słów. Myślę o kobiecie, która setki razy prosiła męża, by przestał się upijać i niszczyć rodzinę. Niestety jej słowa trafiają do męża jak przysłowiowy groch o ścianę. Podobnie myśli dziewczyna, która przez kilka lat słyszała od narzeczonego, że ją kocha i poza nią nie widzi świata… Dzisiaj te słowa dla niej nic nie znaczą, bo narzeczony odszedł z inną, a ona została sama, poraniona i oszukana… Przypuszczam, że minie trochę czasu zanim znowu uwierzy w słowo „kocham”.
Można by jeszcze długo opisywać podobne historie tych, co stracili wiarę w słowa ludzi, albo tych, co zobaczyli, że ich słowa często są puste.
Rozpoznać chorobę to jeszcze za mało. Potrzeba znaleźć skuteczne lekarstwo… Lekarzem i lekarstwem jest Chrystus. Po pierwszym cudzie opisanym w Ewangelii św. Marka, ludzie są zachwyceni skutecznością Słowa Jezusa i pytają jeden drugiego: „Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne”. Warto zauważyć, że w tekście greckim na określenie tej nowej mocy użyte jest słowo „eksousia”. Termin ten jest bogaty w treść. Dosłownie oznacza „pochodząc z istoty, natury”. Jezus mówi więc i działa zgodnie ze swoją naturą Boga. Jego Słowo zawsze wywołuje oczekiwany skutek. Tę samą moc Słowa Jezus przekazuje uczniom (por. Mk 6,7; Łk 10,19; 2Kor 10,9-11). Każdy ochrzczony uczestniczy w godności i mocy kapłańskiej, królewskiej i prorockiej Chrystusa. Na świecie jest wielu chrześcijan, którzy doskonale znają tę teologię chrztu… Potrafią pięknie mówić i pisać o Bogu… a nawet walczyć w obronie Bożego prawa… Wydaje mi się, że ciągle za mało jest tych, którzy pozwalają Bogu przemówić przez ich usta i serce…
Pamiętam jak podczas jednej ewangelizacji rozmawialiśmy z kilkoma zbuntowanymi chłopakami o Bogu… Rozmowa za bardzo się nie kleiła… Jeden z nich, najodważniejszy, ciągle nam przerywał i wszystko wyśmiewał. W pewnej chwili mój przyjaciel szepnął mu coś do ucha i ten „twardziel” upadł na ziemię i zaczął płakać. Po chwili podniósł się i powiedział: „pomóżcie mi, chcę zacząć nowe życie”… Potem na osobności poprosiłem mojego przyjaciela, aby mi powiedział, jak on to zrobił... – „Kiedy ty z nimi rozmawiałeś o Bogu, poprosiłem Boga o Słowo dla nich… i usłyszałem, co muszę mu powiedzieć: «ja też czułem się niechcianym dzieckiem, ale Bóg mnie uzdrowił, jak długo będziesz jeszcze od niego uciekał?»… i Bóg przemówił z mocą”…
Panie, proszę Cię, abym nie tylko umiał mówić o Tobie… Naucz mnie z Tobą rozmawiać i każdego dnia karmić się Twoim Słowem… aby Ci, którzy mnie słuchają, spotkali Ciebie i odkryli moc Ewangelii, którą noszą w sobie…

1 komentarz:

Grzech pisze...

Amen...
I o to chodzi, po to są te wszystkie charyzmaty, cuda jakich Bóg w nas dokonuje, wszystkie zmiany. Byśmy przez nas mówili o Nim...Nim samym zarazem. Pozdrawiam