2 maj 2009

Jezus jest moim Pasterzem (J 10,11-18)

Kilka dni temu razem z przyjaciółmi kolejny już raz nawiedziłem katakumby św. Kaliksta. Zaraz nad wejściem podziwiałem obraz dobrego pasterza z III wieku, który na swoich ramionach niesie zagubioną owce. Zastanawiam się, dlaczego pierwsi chrześcijanie tak często przedstawiali obraz Chrystusa dobrego Pasterza. Przez cztery pierwsze wieki Zbawiciel ukazywany był jako zmartwychwstały Pan obecny w swoim Kościele, zatroskany o swoją owczarnię. Natomiast pierwsze wizerunki Jezusa ukrzyżowanego pochodzą z V w. Jeden z najstarszych można zobaczyć na drewnianych drzwiach w bazylice św. Sabiny w Rzymie.
Do czasu edyktu mediolańskiego (313 rok) a nawet później trwały prześladowania chrześcijan. Ci, którzy w katakumbach gromadzili się na modlitwie i Eucharystii doskonale wiedzieli, że narażają swoje życie. Kontemplacja obrazu dobrego Pasterza, który mocno trzyma na swoich ramionach owcę na pewno pozwalała zobaczyć, że Pan jest przy mnie, „jest moim Pasterzem i niczego mi nie braknie” (Ps 23,1).
Pierwszy obraz dobrego Pasterza „namalował” sam Chrystus: „Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce” i zna swoje owce. Nie ma On nic wspólnego z najemnikami.
Jaki obraz Chrystusa nosisz w swoim sercu? Chyba największym dramatem człowieka jest pomylić dobrego Pasterza z najemnikiem. To o wiele gorsze niż spotkać na swojej drodze złodziei i rozbójników. Łatwo jest zawiesić w pokoju na ścianie obraz dobrego Pasterza. Spotkałem wiele takich domów. Niestety czasami ściskało mi serce, gdy widziałem ojca alkoholika albo pracoholika, który był nieobecny i mało widzialny w rodzinie, a gdy sobie popił czuł się wszechmogący jak Bóg. Chciałoby się wtedy powiedzieć „Panie Jezu, przestań się wygłupiać, zejdź z tego obrazu i zrób porządek w tej rodzinie”. On jednak nie zejdzie, tak jak nie zszedł z krzyża i w sobie wiadomy sposób będzie kochał owce i szukał każdej zagubionej.
Myślę o francuskim księdzu Guy Gilbercie. Zanim założył „Owczarnię” – schronisko dla młodych ludzi, którzy zostali poranieni i weszli na przestępczą drogę – sam przeżył głęboką przemianę serca. Jako młody ksiądz spotkał w Maroko chłopca, który na skutek patologii w rodzinie stracił zdolność mowy. Rodzice tego chłopca bardziej troszczyli się o psa niż o własne dziecko. Najpierw karmili psa a następnie z tej samej miski dawali jeść chłopcu. Guy Gilbert, gdy o tym się dowiedział, zaczął wiele opowiadać chłopcu o Jezusie dobrym Pasterzu. Pokazywał mu kolorowe obrazki z dobrym Panem Jezusem. Chłopiec jednak dalej milczał. Wreszcie zabrał go do swojego mieszkania. Po roku ów chłopiec po raz pierwszy przemówił. Od tamtego momentu Guy Gilbert postanowił założyć „Owczarnię” – miejsce spotkania poranionych owiec z dobrym Pasterzem. Chciałbym powtórzyć za tym księdzem: „Jezus jest moim Pasterzem. Ewangelizuję świadectwem, po prostu sam żyję głęboko Ewangelią, żyję tak, by młodzi patrząc na mnie pomyśleli: «to niemożliwe, żeby Boga nie było»”

1 komentarz:

Radosław Siewniak pisze...

Uczę się pokory od takich osób.
Wspomniałeś o G.Gilbercie.
Powiedział kiedyś -
"Do ludzi należy iść z gołymi rękami,
z krzyżem Chrystusa w sercu, nie w dłoni".

Wlej Panie Boże wrażliwość Twojego Syna w nasze serca.

A.Bałchan, siostra zajmująca się pomocą kobietom prostytuującym
powiedziała:
"Nasze wizje dobra dla kogoś zazwyczaj mają się nijak do rzeczywistości. Wymyślamy scenariusze które są nasze własne i niekoniecznie trafne. Bóg ma swoje, lepsze."


Obyśmy trafiali w Boży zamysł trafiania do ludzi. Obyśmy Jezusa - Pasterza mieli w sercu, kiedy rozmawiamy z ludźmi.

Uczmy się być owcami, które dobrze znają głos swego Pasterza.

Miejmy odwagę słuchać głosu Jezusa, który woła - często do drogi do ludzi.